ni stąd ni zowąd zaczął mi sie ostatnio włączać alarm w samochodzie... normalnie dre mi sei w nocy pod blokiem, albo w pracy na parkingu.
przed chwilą znowu sie włączył i poleciałem go w końcu rozszyfrować i okazało sie , że w instrukcji alarmu jest możliwość podejrzenia co wywołało wyzwolenie alarmu.
doszedłem do tego że migająca 4 razy dioda oznacza wyzwolenie przez czujnik spadku napięcia...
no to mówie, olał, bo auto pali normalnie, rozrusznik nie stęka w ogóle, tylko świece dłużej grzeją niż zwykle, ale to wina pogody, dyć mrozi od paru dni i to fest.
mówie, zagram z tobą tak, :diabelski_usmiech zamkne z kluczyka a nie z pilota, to sie alarm nie bedzie uzbrajał... tylko , że to cholerstwo całe tak pomarzło wszystko że bida była w którykolwiek zamek klucza wcisnąć :evil: , no ale podziałałem jakimś tam WD czy czymś podobnym i klucz wlazł... ale obrócić to sie dało tylko od strony pasażera, od strony kierowcy ani drgnie a ze 40 minut przed chwilą z tym walczyłem na kilkustopniwym mrozie.... :evil:
da sei to jakoś wyłączyć czy obejść w alarmie ten czujnik spadku napięcia? w instrukcji nic nie pisze....
myślałem , że akumulator słaby i przez to, ale pali jeszcze normalnie....
ktoś ma podobne problemy?
musze teraz auto kluczykiem zamykać i to od strony pasażera, bo mój zamek ani drgnie....
przez to alarm nie uzbrojony, a nie widzi mi sie taki kompromis...
To jest ołożony alarm?
Sprawdz może jakie jest napięcie na złączu przy alarmie, zobaczczy wtyk nie jest zaśniedziały.
W większości alarmów gdy zamkniesz auto i w ciągu kilku sekund wciśniesz guzik zamykania jeszcze raz to alarm wyłączy dodatkowe czujniki i będzie reagował tylko na otwarcie drzwi.
Komentarz